Komedia zdecydowanie tylko dla
dorosłych, ale dorosłych nie z metryki, a z doświadczenia życiowego. Film
kierowany głównie do kobiet ale nowocześni mężczyźni borykający się z wieloma,
codziennymi problemami dotychczas obciążających wyłącznie matki, żony i kochanki
będą się bawili wyśmienicie. Nasz związek to oaza równowagi, dlatego na film
wybraliśmy się razem. Uśmialiśmy się za wszystkie czasy. Było po prostu super.
Niby sztampowa fabuła, jednak obudowana w życiowość, której większości filmów
amerykańskich brak.
Wrażenia i informacje ogólne
Seans wybrał się sam i przypadkowo
– tylko to grali wtedy, kiedy udało nam się wyrwać do kina. Widzieliśmy
wcześniej zwiastuny, tym bardziej byliśmy zniechęceni, bo „Złe Mamuśki”
przedstawiały się nudno i nieciekawie. Jakież było nasze zaskoczenie już na
początku filmu, kiedy okazało się, że pomysł na film kryje w sobie dużą dawkę
realizmu, codzienności dotykającej wszystkich rodziców i to wszystko w
przyjemnej otoczce amerykańskiego poczucia humoru. Byliśmy przekonani, że „Złe
Mamuśki” to coś na kształt niepodobających się nam „Jak urodzić i nie zwariować”,
twórcy szybko wyprowadzili nas z tego przeświadczenia.
Fabuła
Bycie idealną mamą to zadanie
niemożliwe do zrealizowania. Wie o tym główna bohaterka Amy, która próbuje za
wszelką cenę pogodzić pracę, z wychowywaniem dzieci i obowiązkami domowymi,
wiedzą o tym jej przyszłe, dobre koleżanki: nieśmiała Kiki i przebojowa Carla. Wydają
się o tym nie wiedzieć mamy ze szkolnego komitetu rodzicielskiego usiłując
wymóc na innych rodzicach – głównie mamach – zachowywania się zgodnie z
określonymi przez nich ramami. W pewnym momencie czara goryczy zostaje przelana,
a Amy postanawia się zbuntować. Tu zaczyna się historia, w której główna
bohaterka wraz ze swoimi koleżankami zaczyna korzystać z życia w prozaiczny,
acz satysfakcjonujący sposób. Dziewczyny chodzą do kina, robią imprezę,
spotykają się na drinka i to wszystko… bez dzieci! Każda z bohaterek to inny
typ kobiety, w każdej z nich widz może odnaleźć cząstkę siebie. „Złe Mamuśki”,
mimo że kierowane głównie do kobiet, zawierają w sobie wątek dot. postaci ojca,
który samotnie wychowuje córkę. Ten niewielki akcent wyrównuje nieco
stereotypowy obraz rodzicielstwa, pokazując jednocześnie, że na chwile dla
siebie zasługują tak mama, jak i tata. Trzeba przyznać, że twórcy "Kac Vegas" dali radę!
Podsumowanie – w dwóch zdaniach
Film zaczyna i toczy się dynamicznie.
Akcja nie zwalnia aż do samego końca. Scenarzyści – nie do końca chyba
świadomie – poprowadzili film ciekawie i płynnie, przewodząc w nim ważny morał. „Złe
Mamuśki” pozbawione są negatywnych uczuć, złośliwości czy ironii, przedstawiają
prozaiczne problemy każdego z nas, tym bliżej nam do obejrzenia ich ponownie.
Byłam, widziałam. Uśmiałam się do łez. Już mnie dawno żadna komedia tak nie rozbawiła!
OdpowiedzUsuńTeraz czas na DVD :)
UsuńCiekawa recenzja. Do kina niestety ciężko się wyrwać przy małym brzdącu, jednak film zapisuję na listę "do obejrzenia". :)
OdpowiedzUsuńDomowe kino też może być ;)
Usuńmiałam kiedyś podejście do tego filmu i nie trwało to zbyt długo... nie moje klimaty...
OdpowiedzUsuńA do którego momentu dotrwałaś?
UsuńKurdę pozycja genialna dla mojej mamy! Muszę jej koniecznie ten film pokazać! :)
OdpowiedzUsuńI jak? Widziała ;) ?
Usuń